- Menu - | - Przesądy i Humor - |
PRZESĄDY MYŚLIWSKIE Polowanie ma to do siebie, że raz idzie myśliwemu jak po lodzie, drugim razem jak po grudzie. Sukcesy i niepowodzenia przeplatają się. Nasi przodkowie szukali przyczyn tej zmienności losu w czarach a także w przepowiedni zdarzeń w drodze na polowanie lub w czasie jego trwania. Do dziś przekazujemy adeptom, tak na wszelki wypadek, wierzenia i przesądy. Oto niektóre z nich...
Zabobony myśliwskie należy znać i pamiętać, chcąc bawić się w myślistwo. Gdyby nie było przesądów jak racjonalnie wytłumaczylibyśmy niepowodzenia albo pudła. Wypdało by przyznać się ze jesteśmy pudlarzami lub strzelcami "do bani" a tak jest siła wyższa :). Przesądy myśliwskie maja swoje piękno i nie przemijający urok. Pisze o nich Józef Ignacy Kraszewski "Na polowaniu zawsze te same prawie wypadki, jednakowe żarty, tradycjonalnie podawane od pokoleń pokoleniom: o twardości skóry gdy ktoś chybi; o postrzeleniu gdy nie trafił itp" (Poeta i Świat). HUMOR Śmiech był dla myśliwych od zarania łowów potrzeba, której efektem jest wszystko co dziś nazywamy "Łaciną i Humorem myśliwskim". Na myśliwskich zbiórkach, w czasie przerw w polowaniu, przy ogniskach "łacinnicy" kpiąc z pudlarzy, pechowców, mięsiarzy i malkontentów bawili i bawią nas nadal. Oni to wymyślili porzekadła o opłacalności polowania w brzmieniu:
Im przypisuje się autorstwo anegdot i prześmiewek. Władysław Reymont w "Marzycielu" tak pisze: "Sączek przyrządzał krupnik i opowiadał niesłychane przygody z polowań, tak łgał nadzwyczajnie, że wszyscy pokładali się ze śmiechu.
- Daję wam słowo honoru że mówię prawdę! - krzyczał rozlewając krupnik w skwapliwie podstawiane szklanki. - Niech Świderski Powie! - Łżyj bracie, co się zmieści, ale krupniku nalewaj do pełna. - Opowiedz jak to zabiłeś te trzy dziki jednym strzałem. - Albo o tym zającu który uciekł przed twoim psem na wierzbę. - A może o kuropatwach na stawie?" Aktualnie krążą wśród myśliwych poniższe dowcipy: - Wychodzę z domu na polowanie. Tuż za płotem zając, no to ja - bach! i do torby. Idę dalej, wypatrzyłem stadko kuropatw - co robię? Bach! Bach! i do torby. Wychodzę za lasek - widzę sarny, bez zastanawiania się, Bach, Bach! i do torby.
- Zaraz zaraz kolego, jaka duża jest ta torba? - Normalna, do torby sięgam po naboje. I tak powiadam wam, że tego polowania nie zapomnę nigdy! Zajęcy było tyle, że musiałem bez przerwy broń nabijać i strzelać, aż wreszcie aby nie tracić czasu nie nabijałem wcale tylko strzelałem bez końca
* Zdaje się że strzeliłem za bardzo w prawo?
Ależ skąd kolego, to zając kipiał za bardzo w lewo * Myśliwy pędząc za postrzałkiem spotyka chłopca pasącego krowy:
- chłopcze nie widziałeś czasem jak zając tedy przebiegał? - widziałem - dawno? - Będzie rok temu * Mój panie, ten pies którego mi pan wczoraj sprzedał wcale nie jest psem tylko suka!
- widzi pan, to taka rasa, jego matka też była suką. * Dama w ZOO ze zdziwieniem ogląda jelenia - myłkusa z podwójnym wieńcem. Pyta swego towarzysza - myśliwego:
- dlaczego on ma podwójne rogi? - Jak to pani powiedzieć? - zastanawia się myśliwy - Sądzę po prostu, że był to wdowiec który się ponownie ożenił * Po powrocie z safari myśliwy opowiada:
- Więc skoczyłem na tygrysa i jednym cięciem noża odciąłem mu ogon. - Dlaczego ogon a nie głowę? - Głowa była już odcięta. Kpiarze i prześmiewcy byli zawsze i wszędzie, są i w naszym kole. W czasie pokotu prowadzący ogłosił, że królem polowania został Kolega, który ma na rozkładzie dwie sarny - kozy. Prześmiewca skomentował "kozi król". I stało się, określenie obowiązuje do dzisiaj. Jeden z kolegów nawet w najtęższe mrozy chodził na polowanie w tkw "wellingtonach" (miękki cienki but gumowy). Pewnego razu postrzelił zająca i gdy podchodził do rannego, ktoś "Życzliwy" zawołał:
Zamiast relacji z "ostatniego miotu" w kole przyjęły się skróty mówiące wszystko:
|